Snippet

Transformers: Wiek zagłady

Ludzie myśleli, że dadzą sobie radę sami. Że Transformery nie są już potrzebne. To był błąd. Tylko z pomocą Transformerów mamy szansę pokonać nowego przeciwnika – groźniejszego, potężniejszego i bardziej niebezpiecznego niż wszystko, z czym dotąd mieliśmy do czynienia. Potrzebne są nowe metody i nowa ekipa.

gatunek: Akcja, Sci-Fi
produkcja: USA
reżyser: Michael Bey
scenariusz: Ehren Kruger
czas: 2 godz. 45 min.
muzyka: Steve Jablonsky
zdjęcia: Amir M. Mokri
rok produkcji: 2014
budżet: 210 milionów $
ocena: 2,0/10










Zagłada czy ekstaza?


Oto jest! Mimo obietnic Michael'a Bey'a, dotyczących końca jego "przygody" z serią "Transformers", reżyser nakręcił kolejny film o robotach z kosmosu. Nie ukrywajmy, iż byliśmy ciekawi co z tego wyjdzie. A co wyszło?

Akcja filmu rozgrywa się kilka lat po trójce. Jest reboot'em, ale zarazem kontynuacją starej serii, gdyż ma z nią namacalne powiązania. Dostajemy nowe plenery i nowe postacie. Rezygnacja ze starych, znanych nam już dobrze bohaterów poprzednich części jest już dostatecznym samobójstwem dla takiego filmu. Gdyby jeszcze nowe postacie były dobrze przedstawione to nie ma o co robić zachodu. Niestety tu jest kolejny problem. Gdy dowiedziałem się o czwartej części "Trans..." miałem tylko dwa odczucia co do niej. Albo to będzie ekstaza dla zmysłów i świetnie zrobiona produkcja, albo totalna zagłada przeprowadzona przez reżysera na ludziach w kinie. Moje obawy się potwierdziły.

Akcja filmu opornie się rozkręca, a kiedy już trwa w ogóle nas nie ciekawi! Nie ma w projekcji żadnego punktu zaczepienia, który choćby na chwilę przykuł by naszą uwagę maksymalnie. I tak przez trzy godziny! Oczywiście jako kino akcji, produkcja zawiera mnóstwo wybuchów. Wybuch na wybuchu, na wybuchu wybuch, a na tym wybuchu jeszcze jeden wybuch. I tyle! Jest ich tak dużo iż cała produkcja, aktorzy, roboty itp. giną w ich całej rozpiętości. Lubię eksplozje, ale w tym przypadku można dostać zgagi. Po prostu jest tego za dużo, a przesyt czymś nie jest dobry dla organizmu.

Fabuła prosta, wręcz banalna zataczająca lekkie koła o ambitniejsze sceny. Niestety nie jest ich wiele. Oprócz tego poznajemy trochę więcej informacji na temat samych "Transformersów" oraz materii z której są zrobione: "Transformium®" ;). Tutaj na scenę wchodzi KSI (fikcyjna firma Joshua'ego Joyce'a), która wnosi do filmu pewną świeżość i jedyny punkt zaczepienia, który może nas zainteresować.

Aktorstwo ciężko nawet skomentować, gdyż wypadło tragicznie. Nawet Mark Wahlberg w wielu scenach wychodzi po prostu niedorzecznie i nienaturalnie, szczególnie kiedy jest nadopiekuńczym ojcem. Nie wspominając już, o ciągle krzyczącej i niszczącej nasze błony bębenkowe Nicoli Peltz, której po prostu się nie da oglądać. Co ciekawe na polu aktorskim lepiej od tej dwójki wypada Jack Reynor. Niestety nieopisanym faworytem i aktorem, który kradnie dosłownie ekran mimo, iż nie występuje w całym filmie jest Stanley Tucci. Jego po prostu chce się ciągle widzieć przed oczami. Jego postać, mimo iż najpierw działająca na niekorzyść bohaterów zmienia się i daje nam wartościowy obraz. Po prostu świetna rola, wspaniałego aktora. Chińskie gwiazdy kina też wypadają nieźle. Oprócz tego mamy jeszcze autoboty, które według mnie zostały zhańbione przez reżysera. Prosiliście o zarysowanie wyraźnych cech charakteru robotom? No to macie autobota samuraja czy chociażby robota z wielkim brzuchem, brodą i ciągle fajczącym cygaro. To na ekranie wygląda po prostu komicznie. Także dinoboty o, które też prosiliście pojawiają się w filmie znikąd i są tylko po to aby wyglądało iż Bey spełnił wasze prośby.

Dostałem swoją odpowiedź. Ten film to zagłada, której naprawdę nie chciałem doświadczyć. Pomimo paru śmiesznych scen, rewelacyjnych efektów specjalnych i Stanley'a Tucci'ego, nie jestem w stanie dać temu filmowi więcej niż 2.0. Tyle za te dobre rzeczy. Mimo wielkiej tragedii jaką jest ten film i tak na 100% doczeka się kontynuacji. Ciekawe czy Michael Bay tym razem dotrzyma słowa i nie nakręci piątej części?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz