Snippet

Gwiazd naszych wina

Cierpiąca na raka tarczycy Hazel za namową rodziców idzie na spotkanie grupy wsparcia. Poznaje tam nastoletniego Gusa, byłego koszykarza z amputowaną nogą.

gatunek: Dramat, Romans
produkcja: USA
reżyser: Josh Bonne
scenariusz: Scott Neustadter, Michael H. Weber
czas: 2 godz. 5 min.
muzyka: Mike Mogis, Nate Walcott
zdjęcia: Ben Richardson
rok produkcji: 2014
budżet: 12 milionów $
ocena: 9,0/10













Opowiadając smutną historię...


Po wielu filmach o podobnej tematyce pojawia się ta opowieść. Na podstawie bestselleru oczywiście. Na pozór wydaje się podobna do innych, lecz okazuje się później, że kompletnie się różni od poprzedniczek. Jak to się stało? Przecież historia wydaje się podobna, bohaterowie jakoś też nam się kojarzą z tymi z innych produkcji. Zatem w czym ten film jest lepszy od innych?

Zaczynając od samej fabuły, a kończąc aż na samych plenerach. Opowieść jest na pozór prosta i wydaje się nie mieć w sobie niczego interesującego. A jednak sielankowy ton historii zostaje zachwiany i wszystko się nagle zmienia o 180o. Monotonne życie Hazel Grace zostaje przerwane tak jak i fabuła w filmie. Akcja jest sprawna i nie pozostawia nam chwili do namysłu na temat wydarzeń, które działy się przed chwilą. Jesteśmy zaciekawieni przygodą dwójki młodych ludzi i miło nam się ich ogląda. Narracja prowadzona przez główną bohaterkę idealnie się wpasowuje pomiędzy dialogi i inne sceny, przez co niewiele pustki pozostaje w filmie.

Naprawdę nie wiem dlaczego wiele dziewczyn dosłownie krytykuje Shailene Woodley (Hazel), która tak naprawdę jest gwiazdą tego filmu. W "Niezgodnej" nie wypadła źle, ale dopiero tutaj pokazała swoje zdolności aktorskie. Naprawdę powala swoją grą. Myślę, że to z zazdrości. Nigdy nie zrozumiem dziewczyn ;). Wracając jednak do tematu recenzji to na ekranie pojawia się też Ansel Elgort, który w "Niezgodnej" też grał. Przypadek? Nie sądze. W każdym razie dobrze zagrał i to tak naprawdę się liczy. Na zasługę zasługuje także Laura Dern (Park Jurajski), Sam Trammel (Czysta krew) czy chociażby Willem Dafoe (Spider – Man, Grand Budapest Hotel) pomimo tego, że jego postać nie jest dosyć pozytywna. Miłym zaskoczeniem jest także Lotte Verbeek (Rodzina Borgiów).

Ja o filmie mówię jako o typowym "wyciskaczu łez", gdyż można na nim płakać już od połowy do samego końca. Co ciekawe to nie z tragicznej atmosfery wiszącej nad młodymi ludźmi, ale z tego pogodnego nastroju opowieści. Mamy wiele żartów na temat chorób czy kalek, które wcale nie obrażają, ale nas bawią. To właśnie przez tę atmosferę film się wyróżnia. Przez większość czasu uśmiechamy się do ekranu, ponieważ sceny są tak zabawne jak i "miłe" dla oka, że można się tylko uśmiechnąć. Jest to celowy zabieg, który wcale nam nie przeszkadza. Pozwala natomiast być opowieści lekką i zwiewną, aby nie siadła nam długo na żołądku i abyśmy nie musieli przez nią chorować.

Film zawiera ciekawy wątek związany z książką Petera Van Houten'a, który połączył ze sobą losy dwóch przyjaciół. Jest ciekawy i dobrze zbudowany. Bez niego film już nie byłby taki sam. Sama fabuła wiele zawdzięcza temu, z początku dominującemu wątkowi. Przenosimy się jeszcze w piękne plenery Amsterdamu, które idealnie komponują się z atmosferą filmu. Wspaniale są też dobrane utwory wielu wykonawców.

Co ciekawe uważałem, że będzie to kolejny denny, wyciskający maksymalnie łzy film dla nastolatek. Pomyliłem się i to grubo. Mimo, że żadnej łzy nie uroniłem to i tak film okazał się dla mnie dużym zaskoczeniem. Na pozytywnie. Nie spodziewałem się takiego wysokiego progu po tym rodzaju kina. Film opowiada bez ogródek i odważnie, że mając nieuleczalną chorobę można normalnie żyć. Dlatego jak najbardziej ten film jest wart zobaczenia i mam nadzieję, że go nie ominiecie. Okay?




2 komentarze:

  1. Pańskie recenzje są tak nieprofesjonalne, że choć zgadzam się z niektórymi stwierdzeniami, źle się je czyta i mam wrażenie, że są pisane przez licealistę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że początki były trudne i ciężko było mi znaleźć złoty środek. Niestety, ale recenzje pochodzące z początkowego okresu istnienia bloga nie są powalające. Niektóre są wręcz tragiczne. Wielokrotne przeróbki niestety nie dawały zadowalającego efektu dlatego postanowiłem zostawić je w spokoju. Nie usuwałem ich nawet bo byłoby to nieprofesjonalne. Skupiłem się na dalszym pisaniu dzięki czemu piszę coraz lepsze teksty. Nie idealne, ale lepsze. Wiem, że trening czyni mistrza dlatego ciągle ćwiczę i widzę tego rezultaty.

      Pozdrawiam ;)

      Usuń